poniedziałek, 15 września 2014

Pseudoświnia u schyłku lata

Słoneczne poranki, upalne popołudnia i gorące wieczory to jest to, co Pseudoświnie lubią najbardziej. Krótkie noce i długie dni. Klapki, szorty oraz okulary słoneczne. One tym po prostu żyją.
Tymczasem na horyzoncie coraz grubszą krechą zarysowuje się powtórka z rozrywki dla amatorów kina moralnego niepokoju - z Pseudoświnią w głównej roli ofiary depresji u schyłku lata.
Niby w tym roku strach przed zimą jakby jakiś lżejszy, ale przecież zawsze może człowieka walnąć z nienacka, więc nie cieszmy się zawczasu i odpukajmy w niemalowane. Już się na takim entuzjaźmie nie raz przecież przejechaliśmy.

Tymczasem, jak co roku, przeziębienie wrześniowe zaliczone (tak, tak, wrzesień jest zdecydowanie miesiącem przeziębień), produkcja dżemów zakończona (z nowym produktem Małpoluda w postaci dżemu z jarzębiny), czapka na zimę prawie udziergana. A przed domem kwitną astry - ulubione kwiaty Babci zwanej Diabłem.

 Macie jakieś dobre sposoby na odpędzenie złych mocy i nie-mocy? Mogą być całkiem niekonwencjonalne, albo nawet dziwne - byle bez zbytniego popadania w alkoholizm.



na niebo szare
i brak skocznych piosnek -
pamiętaj, Zdzichu, najlepszy jest czosnek!