sobota, 28 kwietnia 2012

Pseudoświnia i limeryki #1

Pseudoświnia pracuje nad nowym projektem. Nazywa się on Limery bez polskiej litery i jest zadedykowany Bohaterce, Siłaczce, Herosce, czyli nikomu innemu tylko Chustce.
Bo to owa Chustka właśnie, Joanna znaczy, dała Pseudoświni-emigrantce natchnienie.
Zbiór limerów zostanie wydany. Własnym sumptem, oczywiście.
Bo tak.




piątek, 27 kwietnia 2012

Pseudoświnia i kreatywy

Nawet Pseudoświnia miewa swoje momenty kensho.
Przytrafiają się jej one zazwyczaj w chwili zasypiania. Ponad czasem.
Pseudoświnia nie potrafi o nich nic powiedzieć za wyjątkiem tego, że Są.
Za to potem, po przebudzeniu, mózg Pseudoświni wydziela cząstki, które ona nazywa kreatywami.
Cząstki te bombardują rzeczywistość Pseudoświni i wracają do niej rykoszetem. Ze zdwojonym ładunkiem. Niektóre z nich to plewy, ale te plewy Pseudoświnia darzy szczególnym sentymentem.
Na przykład taki plew:
w języku polskim mamy do czynienia z dyskryminacją płciową w stosunku do rzeczowników o przedrostku skurczy. Nie występują zatem żeńskie odpowiedniki, które, bez owej dyskryminacji, brzmiałyby skurczycórka i skurczykrowa.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Pseudoświnia i wróżki

Już od jakiegoś czasu Pseudoświni wydawało się, że kątem oka widzi szybko poruszające się, świetliste kształty. Pomyślała, że to bardzo niedobrze, gdyż wzięła to za pierwszy objaw zapalenia nerwu wzrokowego - wiadomo, co to oznacza. Oko sie jednak nie zapaliło, a świetliste kształy wciąż się pojawiały i znikały - a to w kuchni przy lodówce, a to na oparciu fotela i raz nawet w łazience, za muszlą klozetową. Gdy tylko Pseudoświnia próbowała im się przyjrzeć, te błyskawicznie znikały - jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdzki. Doprowadzało ją to powoli do szału, więc postanowiła skonsultować owe tajemnicze zjawiska z kimś światłym i zaufanym jednocześnie. Poradziła się zatem Małpoluda.  
- Wygląda na to, Pseudoświnio, że widzisz wróżki, powiedział Małpolud, nie podnosząc głowy znad książki.
Pseudoświnia przyjęła tę teorię ze spokojem. Miała jednak kilka wątpliwości.  
- Skoro tak, odparła, to dlaczego teraz zaczęłam je nagle widzieć? Gdzie były wcześniej te wróżki? 
- Zawsze tu były, odpowiedział Małpolud, kontynuując lekturę. Tylko ty ich nie widziałaś. Za bardzo byłaś owładnięta swoją neurozą.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Pseudoświnia i Świat

Dawno dawno temu Pseudoświnia miała do powiedzenia Światu bardzo wiele.
Teraz Pseudoświnia woli słuchać, co Świat chciałby powiedzieć do niej.

Szarzało już porządnie, gdy Pseudoświnia zasiadła na krześle w ogrodzie z kubkiem herbaty.  
- To ty, Pseudoświnio? - zagadnął Świat po chwili.  
- Ja. A kto ma być?- odparła Pseudoświnia.  
- A co ty tam tak siedzisz po ciemku? Nie zimno ci? - dopytał Świat.
- Ano zimno. Zimno mi jak cholera. Ale czekam, aż mi w końcu powiesz coś mądrego dzisiaj - odpowiedziała Pseudoświnia, grzejąc dłonie o kubek z herbatą.
 - Ech, wiesz, zmęczony jestem. Tyle ludzkiej głupoty, chorób, nieszczęść. Jak tak dalej pójdzie, sam zejdę na zawał. Albo wylew - użalił się Świat. Wczoraj nerwy mi puściły i walnąłem w to wszystko gradem. Jak się nie uspokoją, to jeszcze spuszczę na nich parę tornad. A może i nawet trzęsienie ziemi...
- Ja rozumiem Twoją rezygnację, Świat, ale bój ty się Boga! Pomidory dopiero co posadziliśmy z Małpoludem. Ledwośmy je z tego twojego gradobicia odratowali! - Pseudoświnia wskazała ręką na popodwiązywane sadzonki pomidorów.
- Kochana, co ty mi tutaj o pomidorach? Na mnie nieszczęścia rosną, wojny, choroby - jak grzyby po deszczu. Mam ważniejsze sprawy do ogarnięcia - odparł Świat, dodając jednak po chwili namysłu, - a niech mi tam, co mi szkodzi ominąć waszą ulicę?
- No w końcu usłyszałam od ciebie coś mądrego! Toż to by było marnotrawstwo, żeby się takie piękne sadzonki zmarnowały! Wystarczy, że nam truskawki zabrałeś na Tamten Świat. No nic. To ja się zbieram powoli. Późno już. Dobranoc.
- Dobranoc, Pseudoświnio - odpowiedział Świat. Przyjdę jutro. Jeśli nie zapomnę.


sobota, 14 kwietnia 2012

Pseudoświnia mediatorka

Pseudoświnia pracuje z ludźmi wykluczonymi społecznie, czyli jak się ich "pięknie" nazywa, z marginesem. Jej zadaniem jest wyprowadzić margines na prostą. Ostatnimi czasy Pseudoświnia przekonała się, że doskonałym narzędziem w komunikacji ze szczególnie niepodatnym na wszelkie inne metody motywacyjne ludźmi jest arteterapia. Okazuje się, że ci, którzy rzadko trzeźwieją i są wyjątkowo niesympatyczni, siedzą nad projektem szmacianej zabawki i płaczą. Oczywiście, tłumaczą to zazwyczaj alergią. Albo że oczy mają zmęczone. Powoli jakoś się jednak rozkręcają:

- Where is my bird, mate?!
- What bird are you taking about?
- You know what bird I'm talkin' 'bout, mate! MY fuckin' bird! I've just cut it out and it's gone!
- Fuck off, Danny! Can'cha see I'm busy here cuttin' out my own shit?, odprychuje James, wycinając w skupieniu dinozaura z filcu.
Tutaj do akcji wkracza Pseudoświnia, próbując zażegnać zarzewie konfliktu:
- It's ok Danny, we'll make another bird. What is your favorite colour?
- Blue. My mum's eyes were blue. It's all I remembered about her...

Pseudoświnia konfliktów nie lubi, bo ich eskalacja oznacza sporządzanie wielu dodatkowych raportów. Dlatego też Pseudoświnia stała się mistrzynią błyskawicznego diagnozowaniu sporów i stosowania prostych i skutecznych interwencji. Najważniejsze, to nie angażować się emocjonalnie po niczyjej stronie, bo wtedy tracimy trzeźwość oglądu i sprawa może się niebezpiecznie przeciągnąć. Całe szczęście oferta wykonania nowego ptaszka w tym przypadku rozwiązała sprawę.



***
Pseudoświnia wraca do domu autobusem numer 30. Tym samym, który wczoraj rozjechał na miazgę kopnięty przez nią owoc granatu.

Pseudoświnia rzuca granatem

Zbierało się na deszcz. Psuedoświnia założyła gumowce i poszła do sklepu po superglue dla Małpoluda reperującego jej "nową" maszynę do szycia rocznik 1968. W sklepie Pseudoświnia zobaczyła wyjątkowo dorodny owoc granatu. Nabyła więc i owoc i klej. Zaraz po wyjściu ze sklepu Pseudoświnia potknęła się i upuściła granat, który, uderzając o chodnik, rozbryzgał się na buty i spodnie stojącego właśnie TAM uśmiechniętego pana. Pseudoświnia zamarła, a Pan nie przestał się uśmiechać. Pseudoświnia zamarła jeszcze bardziej i wytrzeszczyła na niego oczy. W końcu dojrzała trzymaną przez pana białą laskę zakończoną gumową kulką. Psuedoświnia rozejrzała się szybko - zajście nie miało świadków. Pseudoświnia postanowiła więc jak najszybciej usunąć dowód rzeczowy. Z całej siły kopnęła rozpłaskany kadłub granatu, który potoczył się pod koła nadjeżdzającego autobusu numer 30.
Czasem jednak łatwiej być po prostu zwykła świnią, pomyślała nasza bohaterka, wycierając zachlapany sokiem gumowiec o mokrą trawę.